Tym razem nie będziemy pisać o kwiatach, roślinach, dekoracjach czy cudownych, aromatycznych świecach. Dziś chcemy się z Wami podzielić przygodą, jaką przyszło naszej zielono-fabrykowej ekipie przeżyć. Być może zainspirujemy niektórych z Was do pójścia naszymi śladami.
Niejednokrotnie mówiliście nam, że nasz zespół porozumiewa się bez słów, że działamy jak w dobrym, szwajcarskim zegarku – każdy wie, co ma robić, nikt nie zrzuca na innych pracy, możemy na siebie liczyć. Wszystko się zgadza. My lubimy nie tylko kwiaty, ale również swoje towarzystwo. Co tu dużo mówić, jesteśmy zgraną ekipą. Ale o wszystko, co dobre trzeba dbać i to pielęgnować. Również relacje koleżeńskie. W myśl tej zasady nasza epika regularnie spędza ze sobą czas.
Tym razem niemałą niespodziankę sprawiła nam nasza szefowa Małgosia Pełczyńska, która wylicytowała na aukcji dla Madzi wycieczkę po Gnieźnie. Wydawać by się mogło, że nas „starych gnieźnian” nic już nie będzie w stanie zadziwić podczas spaceru po mieście. Jednak, nic bardziej mylnego. To była niesamowita przygoda, którą polecamy wszystkim mieszkańcom. Oprowadzał nas Jarek Mikołajczyk, czyli Szczun z Kareji.
– To było szczególne spotkanie – mówi Szczuna z Kareji. – Skrzyżowały się miłość do Gniezna i wrażliwość na drugiego człowieka. Ot, wystawiłem swój czas, poczucie humoru i miłość do Gniezna nas Licytacjach dla Madzi. Myślę jednak ze udało nam się z sobą i z ulicami i podwórkami Miasteczka nie nudzić. Znaleźliśmy tajemniczy ogród, magiczne źródło, które wprawdzie wyschło, ale piękne smoki nadal bronią w nim fontanny. Były opowieści o wspaniałych a zapomnianych Gnieźnianach. Było też sporo uśmiechu, to ważne by móc kochać to Miasto, trzeba umieć się śmiać w nim i z nim a nie z niego. A ekipa Zielonej Fabryki? Byłem pod wrażeniem – wygląda na to, ze to zespól, ludzie, którzy lubią swoją firmę, i siebie wzajemnie.